Po obejrzeniu zwiastuna spodziewałem się czarnej komedii, a okazuje się, że Thoroughbreds to raczej stylowy thriller psychologiczny doprawiony nutką kina noir. Miłe zaskoczenie. Reżyser, mimo że debiutant, jest świadomy tego, jak warstwa wizualna i dźwiękowa wzbogacają opowiadaną historię. Olivia Cooke i Anya Taylor-Joy jako nastolatki z wyższych sfer z morderczymi zapędami wypadły znakomicie, ale to właśnie stopniowe budowanie napięcia za pomocą statycznych ujęć i niepokojącego soundtracku podobało mi się najbardziej. Gdybym miał wskazać łyżkę dziegciu, byłby to kierunek, jaki obrano w trzecim akcie, przez co finał wydaje się odrobinę rozmyty, ale film, jako całość, wypada całkiem miodnie.
jak dla mnie to swietny wizualnie, ale cala historia jest strasznie naciagana, przeintelektualizowana, a rozwiazanie akcji beznadziejne. szkoda, bo poczatek zapowiadal ciekawy film, a wyszlo takie typowe artsy gowno.
Dokładnie. Film próbował coś powiedzieć - a dostaliśmy socjopatkę i psychopatkę pitolące od rzeczy, a końcówka o tym, że ludzie będą coraz bardziej uzależnieni od internetu nijak się ma do czegokolwiek. Film w ogóle nie jest o tym, więc puenta z dupy.
SPOILER
Film mi się podobał, ale i tak jestem rozczarowany. Od pierwszy scen ma w sobie to "coś". Przykuwa uwagę fajnym zawiązaniem fabuły, główne bohaterki są intrygujące, a zdjęcia i muzyka tworzą odpowiedni, tajemniczy klimat. Okazuje się jednak, że sama historia już tak "piękna" nie jest, bo np.: brakło scen, które motywują chęć zabójstwa i w ogóle scen, które pokazują większą zażyłość dziewczyn. Z drugiej strony cała ta warstwa wizualna trochę ukrywa wątły scenariusz, któremu z biegiem trwania brakuje dramaturgii. Wydaje się, że pojawienie się postaci Tima ma skończyć się czymś ważnym, ale jednak jest po prostu urozmaiceniem "po drodze". Finał również wrzuca całość do filmów jednorazowych, a szkoda po takim ciekawym początku.